Szczęśliwe wspomnienie [lub kilka…]
Kiedy czuję, że zsuwam się, opadam, opadam, znowu opadam, chcę podjąć naprawdę skoordynowany wysiłek, aby skupić się na wzlotach, a nie na upadkach.
Poszedłem dziś wieczorem na spacer po siłowni i przez pierwsze 20 minut wpadałem w ciężkie, mroczne, bezproduktywne myśli. Potem przypomniałem sobie, że powinienem przekwalifikować swój mózg, aby myśleć o pozytywnej przyszłości. Próbowałem więc przypomnieć sobie szczęśliwe chwile w moim życiu - spokojne, proste chwile, z rodziną i przyjaciółmi.
Miesiąc lub dwa lata temu wybrałem się na kilka wypraw kempingowych z dobrym przyjacielem. Było cicho i spokojnie, a towarzyszyło mu piękne towarzystwo i ożywcza energia przebywania w buszu, wdychania kusząco świeżego powietrza, oglądania pięknej rodzimej flory i fauny oraz słuchania ogromnych fal rozbijających się z wszechmocną o czarne klify. Jedliśmy świetne jedzenie, piliśmy baileys, chodziliśmy późno w nocy i kładliśmy się na pomoście, żeby popatrzeć w gwiazdy. Dużo rozmawialiśmy, spacerowaliśmy i było naprawdę cudownie. Czułem się spokojny. Czułem się żywy. Byłem szczęśliwy.
O świcie każdego ranka mój oddany mąż przynosi mi do łóżka filiżankę herbaty i śniadanie, a potem całuje mnie na do widzenia, zanim pójdzie do pracy. Zaczynam dzień zrelaksowany, zadbany i kochany. Kładę się w łóżku przez godzinę przed pracą, pracuję nad zdrowiem, przeglądam e-maile i Facebooka, czytam, oglądam poranne wiadomości, a wszystko to przy śniadaniu. Kiedy moje stopy uderzają o podłogę, biegam przez cały dzień, ale ta godzina rano ma działanie terapeutyczne i regenerujące.