ZAGUBIONA W MOIM UMYSŁU
Kiedy zmarła moja babcia, zdecydowałem, że życie jest za krótkie, żeby czekać. Wiem, brzmi banalnie. Ale jej śmierć przypomniała mi, jak bardzo nienawidzę swojej rutyny, jak bardzo gardzę tą strefą komfortu, w którą się znalazłem. Widzisz, myślałem, że jeśli zaczekam, życie mnie odnajdzie. Ale myliłem się, bo nie czekałem. Utknąłem.
Utknąłem we własnym umyśle. Całkiem sam z moimi myślami. Nie wiedząc, zawiesiłem swoje życie. Jadłem, oddychałem, spałem, ale nie byłem życie . Wszystko, co zrobiłem, to… myślenie. Śni. Rozgryzam siebie.
Jeśli miałbym być całkowicie, do bólu szczery, niewiele myślałem o mojej babci. A przynajmniej za mało. Ale była jedna rzecz, którą zawsze w niej podziwiałem - jej zdolność do życia bez strachu, bez względu na wszystko. Żyła do ostatniego tchu, cały dzień biegając w wieku 80 lat, podróżując po świecie. To znaczy, była kimś.
Jej śmierć zmusiła mnie do opuszczenia mojej strefy komfortu. Nie wiem, o co właściwie chodziło. Może to, że byłem zmuszony spędzać tyle czasu z innymi ludźmi, których nie znałem zbyt dobrze. Może to była utrata mojej bezpiecznej przystani, miejsca, w którym nic się nie zmienia, gdzie zawsze jesteś mile widziany. Tak czy inaczej, kiedy wróciłem do domu, nagle zdałem sobie sprawę, że nie mogę już tego robić. Nie mogłem dalej żyć moim pustym życiem, nie mogłem już dłużej oswoić się ze swoimi lękami. Wybrałem życie.
A teraz wszystko, przed czym się chroniłem, spada na mnie. Rozpaczliwa potrzeba miłości. Mój żałosny stan fizyczny. Pasja do czegoś więcej.
Więc teraz czuję się samotny. Więcej niż kiedykolwiek. Czuję, że prawie nie mam z kim porozmawiać, a nawet kiedy to robię, boję się i wstydzę przyznać, że coś jest nie tak. Że nie jest w porządku. I wiem, wiem, że dobrze jest nie być w porządku. Ale nie mogę znieść smutnego spojrzenia, miłosiernych oczu, banalnych powiedzeń. Ludzie lubią sprawiać, że czujesz się gorszy, aby poczuć się lepiej. I chociaż część mnie chce się podzielić, chce się otworzyć i krzyczeć „Pomocy!” inna część, moim zdaniem, nie dałaby im tej satysfakcji.
Wiem, że nie mogę żyć w swojej masce. I naprawdę chcę móc to zdjąć, naprawdę. Chcę móc się przed kimś otworzyć, bez bzdur, bez cukru. Ale po prostu nie mogę znaleźć odpowiedniej osoby, nawet nie wiem, gdzie szukać. Nasz świat jest tak pełen rozrywek, a tak wielu ludzi zostaje wciągniętych, zejdzie z tropu, zatraci się. Miałem szczęście, że znalazłem wyjście i spędzam każdą chwilę swojego istnienia, dziękując mu. Ale tutaj to pustkowie. Nie wiem, dokąd poszli wszyscy ludzie.
Tak niezręcznie próbuję powiedzieć, że czuję, że straciłem swoje plemię i znalazłem się na nieznanych wodach. A teraz nie mogę znaleźć drogi powrotnej. Jestem sam. I nie mogę znaleźć nikogo, kto by mnie zrozumiał.
Można powiedzieć, że wszyscy nastolatki czują się w ten sposób. Można powiedzieć, że wszyscy ludzie tak myślą. Możesz mieć rację. Ale nie chcę zaakceptować tego uczucia i iść dalej swoim życiem. Ponieważ wiem, że nie powinienem się tak czuć.
Można to uznać za wołanie o pomoc. Nie wiem, może tak jest. Ale chcę, żebyś wiedział, że mam wiarę. Wiem, że w końcu odnajdę drogę do domu, wiem, że wszystko będzie dobrze, że ta samotność jest po prostu chwilowa, nie będzie trwała wiecznie. To tylko ja znajduję wyjście z labiryntu.
Pierwotnie opublikowano: https://lookinforfreedom.wordpress.com/2017/07/09/captive-of-the-mind/