Czego życie w Chile nauczyło mnie o zdrowiu psychicznym
To najtrudniejsza część mojego dnia.
Odpinam ze mnie ręcznie tkane wełniane koce i wstaję z maty. Moje stopy, potrójnie pokryte grubymi skarpetami, uderzają o podłogę i w ciemności grzebię w worku.
Czas się ubrać.
Na tym etapie moich podróży przeklinam siebie, że nie mam lepszego systemu na poranną rutynę. Mieszkam w południowym Chile od trzech tygodni i moje ciało w ogóle nie przystosowało się do niskiej temperatury.
Nie chodzi tylko o to, że jest zima i przebywam rejs łodzią z dala od Antarktydy, ale mieszkam z rdzennym plemieniem. Nie ma ciepłej wody ani ogrzewania elektrycznego. Ciepło pochodzi z pieca opalanego drewnem w kuchni, ale ciepło nie dociera do mojego kąta domu. Okna nie są izolowane, więc nieunikniony wiatr i deszcz spoczywają na mnie, gdy śpię.
Jest naprawdę, bardzo zimno.
A wyjście spod moich strategicznie ułożonych koców i zmierzenie się z zimną rzeczywistością jest wysoce niepożądane.
Przeglądając na ślepo torbę, próbuję sobie przypomnieć, kiedy był mój ostatni prysznic. Zimny prysznic to coś, co lubię ograniczać na tyle, na ile jest to społecznie akceptowane. Przypominam sobie hotel w Santiago sprzed kilku tygodni, z czasów bezgranicznej ciepłej wody. Kiedy znajduję zapas świeżych wełnianych skarpet, postanawiam pominąć prysznic, ale zniosę zimną wodę, aby umyć twarz.
Kompromis.
Kilka kroków dalej moja matka gospodarz, Elaina, przygotowuje śniadanie: gorące sopapille z rodzimym dżemem winogronowym. To jest moja motywacja do ubierania się.
Problem z ubieraniem się na cały dzień polega na tym, że muszę się najpierw rozebrać. Jestem prawie zażenowany tym, w ilu elementach spałem: koszula z długim rękawem, bluza z kapturem, flanela i polarowa kurtka North Face, para legginsów i pot, trzy pary skarpet i czapka.
I wszyscy muszą odejść.
W chwili, gdy jeden element garderoby opuszcza moje ciało, śpieszę, aby go wymienić. Uczucie zimnego powietrza uderzającego w moją skórę jest okropne, po prostu okropne. Całe moje ciało porusza się w rytmie mimowolnych dreszczy. Muszę wyglądać absurdalnie, skacząc w pośpiechu, aby zakończyć ten proces tak szybko, jak to tylko możliwe.
Po ubraniu czuję się doskonale. Idę do kuchni i wymieniam uprzejmości z Elainą i jej córeczką Scarlett. Stoimy wokół pieca, przygotowując herbatę z ziołami z bujnego plemiennego ogrodu, a ja łaskoczę Scarlett do śpiewnego chichotu. To życie jest proste, a to życie jest piękne.
Nie chcę, żeby to się skończyło.
Po powrocie do Stanów Zjednoczonych myślę o tym wspomnieniu i uśmiecham się. Nie muszę już budzić się co dwie godziny, żeby dołożyć drewno do ognia i mogę brać przyjemne, ciepłe kąpiele, ale zamieniłbym komfort w mgnieniu oka, gdyby oznaczało to, że mam tam wrócić.
Sprowadza się to z jednego prostego powodu:
Wszystko w ich życiu miało znaczenie.
Nic nie było powierzchowne. Każdej osobie i każdemu przedmiotowi, który wpuścił do tej przestrzeni, przypisano znaczenie. Każda kropla wody i każde drzewo liściaste były prezentem, który należy pielęgnować.
We wszystkim było nieodłączne piękno i wartość.
Po powrocie do domu tonę w powierzchowności.
Cyfrowe narkotyki na wyciągnięcie ręki, które każą nam kupować rzeczy, których nie potrzebujemy. Smoczki, które nie pozwalają nam być zdrowymi ludźmi. Rozpraszanie się na śmierć i unikanie tego, co naprawdę ważne.
Jeśli to normalne, to wypadam.
Nie wiem już, jak robić „normalnie”.
I nie chcę się uczyć na nowo.
Zamiast tego jestem zaangażowany w proces oduczania się.
Chile nauczyło mnie, że nie należy mylić komfortu ze szczęściem.
Moje życie w Stanach było wypełnione mniejszą wartością i większą depresją niż moje chilijskie życie, gdzie miałem znacznie mniej „rzeczy” niż zwykle.
Mniejsza wartość = większa depresja.
Większa wartość = mniej depresji.
Chcę żyć życiem, w którym wszystko ma znaczenie, w którym jest cel i wartość w tym, jak wykorzystuję swój czas, zasoby i uwagę, a moje działania są zgodne z tym, co jest dla mnie naprawdę najważniejsze.
Myślę, że do pewnego stopnia wszyscy chcemy żyć w ten sposób, ale tracimy to z oczu w codziennym procesie bycia człowiekiem w dzisiejszych czasach.
Jestem gotów porzucić status quo, jeśli oznacza to, że moje życie emocjonalne będzie lepsze.
Dołącz do mnie w dążeniu do WIĘKSZEJ WARTOŚCI w przeciwieństwie do WIĘCEJ KOMFORTU.
Nasze zdrowie psychiczne nam za to podziękuje.
Więcej słów na temat zdrowia psychicznego można znaleźć na stronie alexiszevnick.com